Dziś będzie coś relaksującego. Jak już pisałam zapisałam się na sal koktajlowy u Asi B. No i dziś powstał pierwszy drink z tego salu - Singapore Sling. Wyszywało mi się go bardzo przyjemnie, ale jak zwykle cały mój humor popsuły backstitche - nie cierpię ich i nie umiem... Ale niestety w tym wzorze są one niezbędne, więc rada nie rada musiałam je zrobić...
Tak prezentuje się mój pierwszy salowy drink:
a tak powstawał:
tutaj bez obszyć..
a tu brakuje mu napisu...
Świetnie Ci wyszło:). Czasami trzeba polubić to czego się nie lubi. Pozdrawiam cieplutko:). Małgosia.
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam backstitche zwłaszcza w takich obrazkach jak tutaj - gdzie są wprost niezbędne :)
OdpowiedzUsuń