Zaczynam się zastanawiać, ile jeszcze przyjdzie mi zrobić obrazków komunijnych... Właśnie powstały następne - tym razem na zamówienie mamy, która stwierdziła, że po co kupować pamiątki komunijne, skoro ja mogę sama takowe zrobić. No i rada nie rada złapałam za igłę choć plany weekendowe miałam troszkę inne (salowa roseta mnie wzywała).
Żeby te wzory zmieścić na kartce, która i tak będzie większa, niż te, które zazwyczaj robię, musiałam sięgnąć po kanwę 18 ct... Nie ukrywam namordowałam się z nią stokrotnie zwłaszcza przy robieniu backstischów...
Pięknie Ci wyszły:). Jak się rozpędzisz to założysz małą manufakturę:). Pozdrawiam słonecznie i z poranną rosą:). Małgosia.
OdpowiedzUsuńMoże się powtarzam ale ręcznie robione pamiątki to coś więcej. Włożyłaś w nie odrobinę siebie dlatego same w sobie są cennym prezentem. Piękne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Oj, współczuję - wyszywałam na 18-stce aniołka, wiec wiem, co przeżywałaś. Ale obrazki wyszły ślicznie.:)
OdpowiedzUsuńPiękne pamiątki wyszyłaś.
OdpowiedzUsuńBardzo piękne pamiątki, obdarowani będą mieli wspaniały prezent na długie lata. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPięknie wyszły te pamiątki!
OdpowiedzUsuńale śliczne, podziwiam
OdpowiedzUsuńPamiątki super :)
OdpowiedzUsuń