Ostatnio jakoś mi wszystko idzie po grudzie... Niby wyszywam, ale bez entuzjazmu... Właśnie przybyła druga rosetta na salowej kanwie. Powinnam się cieszyć, że mi tak szybko idzie, że to co robię się podoba... Powinnam i raczej jestem, choć dziś dostałam "lekkiego strzała" jak to mawiają...
Raczej unikam na blogu wywlekania brudów, ale tutaj nie umiem pominąć tej sprawy milczeniem, ponieważ... sami zobaczcie
Cudowna róża - testowana dla pewnego wydawnictwa, którego nazwy nie wymienię, bo nie mam ochoty się jeszcze bardziej denerwować, poleciała do wydawcy, ponieważ, jak mi napisano kiedy zostałam wybrana do testowania miała zostać oprawiona i pokazana na zbliżającym się zjeździe twórczo zakręconych... Cieszyłam się jak dziecko, bo to zawsze jakaś nagroda za pracę... Miała ale nie będzie... bo... jak się wyraziła pani z wydawnictwa ktoś inny też zrobił dla nich ten wzór i moja róża jest im niepotrzebna... Mogą mi oprawić ten obraz, ale po zjeździe bo mają dużo pracy, albo odesłać obraz z ramką... Zrobiło mi się po ludzku przykro... Poprosiłam o zwrot pracy od razu bo szkoda mi, żeby gdzieś ją wrzucili i jeszcze zapomnieli...
Tyle w kwestii żalenia...
Pora na rosettę - oto ona:
Czytaj dalej...