W tę upalną niedzielę - nie wiem jak Wy, ale ja kiepsko znoszę upały -
przychodzę z kolejnym drinkiem z salu koktajlowego. Tym razem jest to Daiquiri - ulubiony drink Ernesta Hemingwaya. składa się z białego rumu, syropu cukrowego i soku z limetki.
Jego nazwa pochodzi podobno z języka zamieszkujących niegdyś Karaiby Indian Taino.
Oto on w moim wykonaniu w wersji xxx:
a tutaj z pozostałymi drinkami:
Też koszmarnie znoszę upały :( Za to możesz wykorzystać czas na wyszywanie :) Cudny hafcik :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle u Ciebie piękne hafty. Ja również źle znoszę upały, chyba się starzeję, chowam się do chłodku. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW taki dzień, jak dziś można zaspokoić u Ciebie pragnienie:)).Pozdrawiam. Małgosia.
OdpowiedzUsuńŚliczny hafcik... Ja fatalnie znoszę upały oraz promienie słoneczne... Już po wczoraj mam oparzenia na rękach, dekolcie i karku, choć wcale nie miałam zamiaru się opalić :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam ciepło i upały... wreszcie nie marznę :-) co nie znaczy, że nie skusiłabym się na takiego drinka :-)
OdpowiedzUsuńupały lubię, ale jak mogę odpoczywać w cieniu a nie biegać w słońcu, a drink jest super
OdpowiedzUsuńTeż nie przepadam za upałami, a hafcik uroczy :)
OdpowiedzUsuń