Znowu nie to, co miałam w planach, ale w sumie nie żałuję.
Okazało się, że w życiu bym nie zdążyła wyhaftować wybranej wcześniej gerbery.
Na szybko zabrałam się za poszukiwanie jakiegoś maleństwa. Dzięki Sylwii i Hani w ręce wpadł mi alfabet z gerberami i postanowiłam zrobić sobie malutki igielnik, żeby nie gubić igieł na obrusie na stole. Mama często się wścieka, że przy zmianie obrusa pod spodem znajduje moje igły, a ja wściekam się kiedy igła mi nagle przepada. Teraz mam maleństwo, które zapobiegnie - mam nadzieję - takim sytuacjom.
Już jestem ciekawa, jak sobie poradziły uczestniczki zabawy. Mogę zdradzić, że w grudniu będzie coś bardzo prostego.
Oto moja wariacja na temat gerbery:
I tradycyjnie galeria listopadowych kwiatów
Śliczna poduszeczka :)
OdpowiedzUsuńmały ale śliczny:))
OdpowiedzUsuńUroczy igielnik :)
OdpowiedzUsuńbardzo ładny igielnik wyszedł :)
OdpowiedzUsuńja znajduję swoje igły w różnych miejscach i nie mam pojęcia, jak tam trafiają...
Uroczy i bardzo przydatny drobiazg :)
OdpowiedzUsuńFajna Ta wariacja. Mam nadzieję, że igły przestaną przepadać.
OdpowiedzUsuńSwietna wariacja:)
OdpowiedzUsuńFajny igielnik.
OdpowiedzUsuńIgielnik - bardzo przydatna rzecz w życiu hafciarki :)
OdpowiedzUsuń