Kolejny tydzień za nami. Widoki na zakończenie zabawy jakieś już są, aczkolwiek co będzie ze szkołami średnimi jeszcze nie wiadomo.
Ostatnie kilka dni miałam trochę mniej czasu na wyszywanie - stanęłam "po drugiej stronie barykady" i ogarniałam zdalne nauczanie z moim chrześniakiem. Nie ukrywam dzieciaki, no i rodzice mają co robić... Ale może dzięki temu niektórzy docenią nauczycieli i skończy się gadanie "co oni właściwie robią". Teraz widać, ile pracy robimy w szkołach, bo przed zdalnym nauczaniem przecież zadania domowe były niewielkim procentem tego, co teraz trzeba ogarnąć i dopilnować systematyczności, szczególnie młodszych dzieci.
W każdym razie w minionym tygodniu skończyłam róże - jeszcze są niewyprane, ale ostatni krzyżyk postawiony. Oprócz tego powstały kolejne elementy salu jesiennego (o nim post za chwilę poleci bo przecież dziś 15 maja) no i następny słoik.
Praca wre! Śliczne hafty powstają spod Twoich dłoni Kasiu. Co do nauczania... Ja już skończyłam, ale mój brat dalej uczęszcza na lekcje, mama dalej takowe prowadzi. Mimo tego olbrzymiego poświęcenia ze strony większości nauczycieli i pracowników szkoły, to mam wrażenie, że dalej są niedoceniani. Że sytuacja ani trochę się nie poprawiła. A przecież teraz robią dużo więcej niż zawsze, niż muszą tak naprawdę - nas, maturzystów już nie muszą nauczać, a jednak pomagają, są na każdą prośbę ucznia. Ciche anioły....
OdpowiedzUsuńZ serca ślę pozdrowienia moja droga!!
Matyldo to już 2 miesiące
OdpowiedzUsuńKasiu, gratuluję Ci ukończenia róż. Na pewno efekt finalny jest powalający. Nie mogę doczekać się zdjęć całości. Słoiczek bardzo klimatyczny.
OdpowiedzUsuńSuper. Już nie mogę doczekać się oprawionych róż:)
OdpowiedzUsuń