Skoro dziś pierwszy dzień października (swoją drogą kto wie gdzie jest wrzesień?????)
to pora pokazać postępy w Świętej Rodzinie.
Niestety imponujące nie są i muszę ostro podkręcić tempo, jeśli chcę się do początku grudnia wyrobić...
Tym razem poświęciłam na niego dosłownie dwa dni we wrześniu i wczorajszą nockę (no dobra był już październik, ale to się jakoś przełknie)
I dla porównania - haft sprzed miesiąca (widać po zdjęciach, kiedy robię w ciągu dnia a kiedy wieczorami)
przybywa, przybywa i w grudniu będzie koniec - pozrdawiam
OdpowiedzUsuńwrzesień to tak jakoś uciekł szybciutko, to fakt :) pomału do przodu
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, żeby zdążyć przed świętami! Bardzo podoba mi się kolorystyka nici.
OdpowiedzUsuńCzas leci jak z bicza trzasł!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za szybkie przybywanie krzyżyków!
Pozdrawiam serdecznie!
Oj tak..w tym roku można powiedzieć, że września nie było:) Trzymam kciuki, choć i tak mam pewność, że zdążysz:)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to dużo powstało.
OdpowiedzUsuńBędzie piękna praca:)
OdpowiedzUsuń