W końcu się zabrałam za wyszywanie salu jesiennego.
Nie ukrywam podchodziłam do niego trochę jak pies do jeża a wszystko przez len, na którym zdecydowałam się wyszywać.
Wszystkiemu winna Hania, która mnie do lnu od dawna namawiała i nawet sprezentowała mi tamborki w różnych rozmiarach. Ostatecznie zdecydowałam się na len obrazkowy PERMIN 32 ct w kolorze kości słoniowej, co odpowiada kanwie 16 ct i oryginalną DMC, ponieważ wzór ma kolory łączone a tych za diabła nie zrobię chińską DMC, która podoba mi się tylko w wersji jednej nitki.
Nie ukrywam podchodziłam do niego trochę jak pies do jeża a wszystko przez len, na którym zdecydowałam się wyszywać.
Wszystkiemu winna Hania, która mnie do lnu od dawna namawiała i nawet sprezentowała mi tamborki w różnych rozmiarach. Ostatecznie zdecydowałam się na len obrazkowy PERMIN 32 ct w kolorze kości słoniowej, co odpowiada kanwie 16 ct i oryginalną DMC, ponieważ wzór ma kolory łączone a tych za diabła nie zrobię chińską DMC, która podoba mi się tylko w wersji jednej nitki.
Najbardziej bałam się pomyłek, bo ja zawsze rysuję kratki na kanwie. Tutaj zaczęłam zaznaczać linie nitką, ale po dwóch fastrygach stwierdziłam, że spróbuję narysować. Wzięłam cienkopis do rysowania po kanwie i udało się pokratkować cały kawałek. Potem naciągnięcie na tamborek i pierwsze krzyżyki. Oj nieporadne i krzywe jak diabli. Do tego skręcająca się nitka. Koszmarnie się męczę, ale idę dalej... To tak jest, jak człowiek całe życie na palcu wyszywa i krzyżyk robi na dwa razy. Tutaj muszę na cztery razy i do tego pilnowanie, żeby co dwie dziurki było... Normalnie jakbym się krzyżyków dopiero uczyła...
Na razie wyhaftowałam kalosze i rączkę od parasola. Zrezygnowałam z ćwierćkrzyżyków i jadę pełnymi - po pierwszych stwierdziłam, że nie będę się katować...
Jeśli ktoś ma ochotę przyłączyć się do zabawy to szczegóły znajdzie w tym poście.
Pięknie Ci idzie :) Przestawienie się na len jest na początku trudne, ale już niedługo sama zobaczysz, że będzie łatwiej. A jeśli nie będzie, to poeksperymentuj z materiałami, w końcu znajdziesz taki, który będzie Ci odpowiadać najbardziej :)
OdpowiedzUsuńśliczny
OdpowiedzUsuńNo ja myślę ze idzie Ci bardzo dobrze ☺. Czekam na kolejną odsłonę ☺
OdpowiedzUsuńSuper kaloszki, piękny początek, widziałam wzór i wiem, że będzie pięknie. Ja krzyżyki na cztery haftuję stale, bo bez tamborka nie potrafię.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMyślisz, że moje początki na lnie były idealne? Ale praktyka czyni mistrza :) Najbardziej się cieszę, że w ogóle zdecydowałaś się spróbować :)
OdpowiedzUsuńJa swój jesienny obrazek zaczęłam z zupełnie innej strony ;)
parę razy podejmowałam próbę na lnie,ale niestety przez oczy nie dam rady:)niemniej bardzo mi się podobają wszelkie hafty na nim:)))
OdpowiedzUsuńPodziwiam! Len niestety nie dla mnie (nie te oczy).
OdpowiedzUsuńna lnie jeszcze nie wyszywałam, na razie podziwiam wyczyny innych, kalosze super...
OdpowiedzUsuńKasiu, jestem pod wrażeniem. Ja len omijam szerokim łukiem. Podobno (prawie) wszystkiego trzeba spróbować, więc nie poddawaj się, coś czuję, że jak się wprawisz w stawianie krzyżyków z tamborkiem to polubisz len. Kalosze wyszły ładne, więc czekam na więcej (i krzyżyków i wrażeń).
OdpowiedzUsuńZawsze musi być ten pierwszy raz :)
OdpowiedzUsuń